Wychodząc ze schroniska na Hali Gąsienicowej idziemy w kierunku Kasprowego Wierchu biegnącymi razem szlakami: żółtym, zielonym i czarnym. Po kilkunastu minutach dochodzimy do rozdroża. Żółta trasa wiedzie na Kasprowy Wierch, zielona na przełęcz Liliowe, zaś my trzymamy się znaków czarnych, prowadzących na Świnicką Przełęcz.
Zaczynam przedostatniego posta z tegorocznych Tatr. Wybiła 22, chłopcy śpią. Tomek przeziębiony, śpi od 19 w zielonej sypialni na piętrze. Popijam Pilsweisera góralskiego (nasze pienińskie odkrycie), muzyka płynie, ale na tyle cicho by nie zagłuszać cykania świerszczy...już tak jesiennie...wspomnień nadszedł czas... W sierpniu 2011, roku, który przyniósł nam tyle dobrego, pojechaliśmy do rodziny w okolice Oświęcimia na pięćdziesięciolecie ślubu cioci Krysi i wujka Mietka. Ciężko uwierzyć, że wujek nie żyje od prawie dwóch lat, a ciocię gnębi Alzheimer. Przed laty to były filary rodziny. On, młody chopak ze Śląska zamarzył, że zostanie marynarzem. Przyjechał do Trójmiasta i marzenie spełnił pływając po morzach i oceanach. I tylko potem coś jakoś poszło nie do końca jak powinno...ale to inna historia. Posiedzieliśmy sobie tam kilka dni, robiąc mniejsze lub większe wypady. Jeden z nich zawiódł nas gdzieś w któreś Beskidy. Wjazd kolejką kanapową na jakiś szczyt i piękny widok na Babią Górą z jednej strony i Tatry z drugiej. "Kiedyś synku tam cię zabiorę..." I zabrałam tego samego dnia, gdyż Tomek widząc moją tęsknotę w oczach porwał nas do samiućkiego Zakopanego. Kupiliśmy Filipowi cieplejszą bluzę i skarpetki do sandałków, zjedliśmy coś na Krupówkach i choć była to już jakaś 18ta, stanęliśmy do kasy i jazda kolejką na Kasprowy. Na szczycie znowu poczułam to, czego od dawna nie dane mi było czuć. Ten oddech pełną piersią, to niebo na wyciągnięcie ręki, tę moc i przestrzeń...To poczucie wolności, która rozsadza serce z radości. Nie potrafię tego opisać, ale potrafię to czuć...dżizas jak to patetycznie brzmi... 6 lat później, nie było już spontanu ani (dzięki bogu!) kolejki, była zaś inspiracja po przeczytaniu świetnie napisanego postu Poskromić bestię, czyli na Kasprowy z tego bloga Ruda z wyboru. Bardzo Ci Gosiu dziękuję. Wybraliśmy wariant z Murowańca przez Boczań . Jednakże ani prognoza pogody, ani widok z naszego okna na Giewont, nie wróżyły tego dnia dobrze, ale jako że pogoda zmienną jest, uznaliśmy, że idziemy. Deszczowy armagedon zaczął się szybko, bo idąc po wybrukowanej kocimi łbami drodze byliśmy już mocno zlani. I co z tego, że mieliśmy nasze wodoodporne ciuszki, doopa nie wodoodporne, doopa regatta. Na Upłazie Skupniów dołączyła burza z piorunami. Bynajmniej nie żadne dalekie pomruki, ale solidne walenie. Zrobiło się nam mało wesoło, a kiedy tuż przed Przełęczą pod Kopami mijająca nas para rzuciła hasło Niedźwiadek! poczuliśmy, że coś nie styka. Sam niedźwiadek nie wydawał się straszny. Wydawało mi się jednak, że skoro jest niedźwiadek, to pewnie gdzieś czai się niedźwiedzica. Ratuj się kto może! Nasza czwórka w samym środku ulewy, burzy i na dodatek jeszcze niedźwiedzie! Kasprowy stał tyle tysięcy lat, postoi jeszcze z jeden dzień, nie ma się co pchać. Zarządziliśmy odwrót, z drugiej jednak strony ten niedźwiedź, na wolności, nie za kratami, buszujący wśród kosodrzewiny. Nie możemy go nie zobaczyć! Kiedy się do niego zbliżyliśmy, okazało się że był to kawał solidnego niedźwiedzia (odpadł więc problem matki). Pomykał sobie wśród kosodrzewiny. Jagody zajadał? I co najważniejsze nie wykazywał najmniejszego zainteresowania stojącą na ścieżce grupą gapiów. Napatrzywszy się na misia, ruszyliśmy w drogę powrotną z postanowieniem, że wracamy na Kasprowy następnego dnia. Kiedy już zeszliśmy do Kuźnic, słońce zawładnęło niebem na resztę dnia. A więc nie zawsze Pan Bóg daje, temu kto rano wstaje. Nic to, Kasprowy nie zając nie ucieknie, a bezpieczeństwo i zdrowie najważniejsze. Po powrocie na kwaterę, zamieniliśmy nasz pokój w suszarnię. Uderzyliśmy z Tomkiem w kilkugodzinne kimono, co chłopcy skrzętnie wykorzystali do gry i oglądania filmów na komputerze. Późnym popołudniem ruszyliśmy na Krupówki...też było miło.
Czas przejścia: 1:15 h, dystans: 2.4 km, GOT: 3 pkt., suma podejść: 5 m, suma zejść: 439 m, przez: Kasprowy Wierch, odejście szlaku czerwonego, Sucha Przełęcz
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 22:24 Nie 0 0 pumpernikiel odpowiedział(a) o 22:24 dla takich frajerow jest calkiem drogo 0 0 Kacunia odpowiedział(a) o 22:25 nie;p 0 0 I ♥ Zmierzch ! < 3 odpowiedział(a) o 22:26 wee. nie !xd 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Prowadzi wzdłuż nartostrady, dalej wiedzie koło stacji kolejki Myślenickie Turnie, a potem Doliną Goryczkową. Zielony szlak na Kasprowy to trasa o długości 7,5 km o przewyższeniu 975 m. Jaki jest czas wejścia na Kasprowy tym szlakiem? Aby wejść na Kasprowy zielonym szlakiem, trzeba przeznaczyć na to około 2 h 30 min. Trasa należy
Co znajdziesz w tym wpisie? Mapa trasy turystycznej na Kopę Kondracką w Tatrach ZachodnichOpis szlaku turystycznego z Zakopanego na Kopę KondrackąDroga do KuźnicSzlak z Kuźnic na Halę KondratowąKlasztor Albertynów na Kalatówkach w TatrachSchronisko PTTK na Hali KondratowejZ Hali Kondratowej na Przełęcz pod Kopą KondrackąPrzełęcz pod Kopą Kondracką w TatrachSzlak z pięknymi widokamiGóra Kopa Kondracka w zimie jest przepięknaZejście na Kondracką PrzełęczKondracka Przełęcz pod GiewontemSchronisko na Hali Kondratowej Tatry i Kopa Kondracka od kilku dni zapewniają nam wyśmienite warunki do wędrówki. W dolinach mgły, a u góry piękne słońce i błękitne niebo. Kopa Kondracka to szczyt w Tatrach Zachodnich,Szczyt mierzy 2005 m zdobywana jest od strony Giewontu,Najkrótszy szlak na Kopę Kondracką prowadzi z Kuźnic w Zakopanem,Długość szlaku to 6,3 km,Czas przejścia 3 godziny i 50 minut drogi,Parking znajduje się w Zakopanem przy rondzie Jana Pawła II,Do Kuźnic możesz dojechać busem lub dojść pieszo – 2 kilometry,Przed wejściem na szlak musisz kupić bilety wstępu, ponieważ to teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Kilka dni temu nad Zakopanem mgły ustały, trochę przymroziło i słońce pokazywało się od samego rana. Temperatura – 23 stopnie więc zapowiadał się ciekawy dzień. Wybrałem trasę odpowiednią na warunki zimowe. Nie było zbyt trudno, chociaż w niektórych miejscach był problem. Z Kuźnic wybrałem się do Doliny Kondratowej, a dalej kolejno na Przełęcz pod Kopą Kondracką, Kopę Kondracką, Kondracką Przełęcz i z powrotem do Kuźnic. Mapa trasy turystycznej na Kopę Kondracką w Tatrach Zachodnich Zakopane – Kuźnice – Polana Kalatówki – Schronisko PTTK na Hali Kondratowej – Przełęcz Kondracka – Szczyt Kopa Kondracka – Kondracka Przełęcz – Schronisko PTTK na Hali Kondratowej – Polana Kalatówki – Kuźnice – Zakopane Opis szlaku turystycznego z Zakopanego na Kopę Kondracką Jest 1 dzień marca. Pod Tatry dojeżdżam przed godziną 7. Parkuję przy rondzie Jana Pawła II przed drogą do Kuźnic. Cena 23 złote za kilka godzin postoju. Kilkaset metrów dalej jest kompleks skoczni narciarskich i czarny szlak, czyli Droga pod Reglami. W okresie zimowym wczesnym rankiem kursuje mniej busów na trasie przystanek przy rondzie – Kuźnice. Poniżej rozkład jazdy w tamtym kierunku na ulicy Przewodników Tatrzańskich, czyli tutaj gdzie jest zakaz ruchu. Współrzędne parkingu przy szlaku: płatny – koszt 24 złote za cały dzień,Płatność w parkomacie – można kartą. Droga do Kuźnic Nie czekam, aż podjedzie bus, tylko ruszam na nogach w kierunku dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch. Te niespełna 2 kilometry to idealna okazja, żeby się rozgrzać przed podejściem. Po kilkunastu minutach jestem już w Kuźnicach. Kilku narciarzy, kilku piechurów, a tak to cisza. Od pierwszego marca obowiązuje zakaz chodzenia po Tatrach od zmierzchu do świtu, a także zaczyna się sezon niski w kolejce na Kasprowy Wierch. Ceny nieco spadają, więc można to wykorzystać. Zawsze to kilka złotych taniej. Szlak z Kuźnic na Halę Kondratową Wchodzę na niebieski szlak i maszeruję nim lekko pod górę. Inni wybierają żółty kolor idący Doliną Jaworzynki na Przełęcz między Kopami. Moja trasa wiedzie po kamieniach. Na pierwszym rozwidleniu wybieram to bardziej na prawo. W innym przypadku poszedłbym na Kasprowy Wierch. Mijam zamkniętą budkę z biletami i staję przed bramą klasztoru Albertynek. Jest to zespół klasztorno-pustelniczy żeńskiego zakonu albertynek (Zgromadzenie Sióstr III Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu). Cały czas idę Drogą Brata Alberta. Przy rozwidleniu dwóch dróg wybieram tę z lewej strony, czyli nie idę do hotelu Kalatówki, tylko przechodzę przez polanę o takiej samej nazwie dołem. Klasztor Albertynów na Kalatówkach w Tatrach W pewnym momencie odchodzi szlak żółty w prawo do Klasztoru Albertynów na Kalatówkach lub podając inną nazwę – na Śpiącej Górze. Jest to zespół klasztorny wybudowany w 1912 roku pod kierownictwem Adama Chmielowskiego. W 1926 roku wybudowano kaplicę pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Klasztor jest pustelnią albertynów. W ciszy i odosobnieniu, modląc się i kontemplując, odpoczywają tutaj bracia pracujący w schroniskach dla bezdomnych. Od 2004 roku w klasztorze odbywa się również dwuletni nowicjat kandydatów przygotowujących się do złożenia ślubów zakonnych. Droga robi się coraz węższa i prowadzi pod górę. Mijam się z kilkoma narciarzami, bo tuż obok mojego szlaku jest trasa narciarska. Jest ona bardzo wyślizgana i jak ktoś posiada na wyposażeniu, to warto założyć raczki, bo niektóre miejsca mogą sprawić trudności. Turyści wracający z Hali Kondratowej urządzają sobie wyścigi na 'dupolotach’. Schronisko PTTK na Hali Kondratowej Wychodzę wreszcie z lasu i moim oczom ukazuje się wspaniały, zimowy widok na Dolinę Kondratową, na której znajduje się najmniejsze schronisko w Tatrach. Mimo że jest niewielkich rozmiarów, to zawsze jak tam jesteśmy, to spotykamy góra 5 osób. Inaczej jest w Murowańcu czy w Dolinie Pięciu Stawów, gdzie zawsze jest pełen stan. Dla większości osób schronisko na Hali Kondratowej jest kulminacyjnym punktem wycieczki. To miejsce jest także miejscem odpoczynku przed podejściem na Giewont. Z Hali Kondratowej na Przełęcz pod Kopą Kondracką Zmieniam szlak na zielony i idę najpierw odkrytym terenem przez Polanę Kondratową. Ścieżka jest wydeptana i idzie się bardzo dobrze. Po kilku minutach przechodzę między drzewami, a z głównej ścieżki robi się kilka mniejszych. Szlak w zimie według tego co widzę, prowadzi prosto w górę na Przełęcz pod Kopą Kondracką, a jak nie ma śniegu, to trasa wiedzie zakosami. Zaczyna się ostre podejście po kopnym śniegu. Słońce jeszcze nie wyszło ponad góry, co potęguje uczucie zimna. Pasmo kosodrzewiny jest niewidoczne w tym śniegu. Wbijając kijka, okazuje się, że śniegu jest prawie do pasa. Przełęcz pod Kopą Kondracką w Tatrach Wychodzę na Przełęcz pod Kopą Kondracką bez raków. Ubieram je dopiero na górze. Widzę ślady tylko jednej osoby, która szła z Kopy Kondrackiej w stronę Kasprowego Wierchu. Z przełęczy rozciągają się piękne widoki. Między innymi widać Krywań, Małołączniak, Krzesanice w Tatrach i nieco dalej pod chmurami Beskidy. Odpoczywam dobrych kilka minut, bo zimowe wejście męczy jeszcze bardziej. Szlak z pięknymi widokami Tabliczka wskazuje, że na Kopę Kondracką tylko 20 minut, czyli jestem coraz bliżej. Przede mną tylko biel i niebieskie niebo. Wszystko, co najważniejsze rozgrywa się za mną. Odsłaniają się panoramy na Tatry Wysokie. Głównie prym wiedzie Świnica, o której myślałem, będąc jeszcze w Kuźnicach, jednak stwierdziłem, że Kopa Kondracka w warunkach zimowych będzie łatwiejsza do zdobycia. Góra Kopa Kondracka w zimie jest przepiękna Jestem już na szczycie! Kopa Kondracka to pierwszy dwutysięcznik, jaki zdobyliśmy w życiu, także mamy z nią miłe wspomnienia. Jest to najniższy szczyt wchodzący w skład Czerwonych Wierchów. Dawniej była wypasana, aż pod sam wierzchołek, a teraz jest jednym z popularniejszych szczytów w Tatrach Zachodnich. Po pierwsze jest łatwa do zdobycia, a po drugie znajduje się w sąsiedztwie Giewontu, na którego wychodzi najwięcej ludzi. Kopa Kondracka mierzy 2005 m Sprawdź opis wycieczki na Czerwone Wierchy i Giewont. Zejście na Kondracką Przełęcz Schodzę ze szczytu, uważając na każdy krok. Jak ze strony podejściowej było wszystko ubite, to tutaj ślady są zawiane. Widać je tylko co jakiś czas. Nawisy śnieżne przede mną pobudzają wyobraźnie. Maszeruję powoli, zapadając się czasami po kolana. Cały czas towarzyszy mi niezmienny widok na Tatry Wysokie. Ponad chmurami dostrzec można również Babią Górę – najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego. Giewont, którego mam przed sobą co jakiś czas zasłaniany jest przez chmury. Jak jestem niżej, to założony ślad jest dobrze widoczny. Kondracka Przełęcz pod Giewontem Bezpiecznie docieram do Kondrackiej Przełęczy, która znajduje się między Kopą Kondracką a Giewontem. Zmieniam żółty szlak na niebieski i kieruję się w stronę Hali Kondratowej. Tutaj tradycyjnie w warunkach zimowych szlak jest poprowadzony na różne sposoby. Na pewno odbiega od tego wytyczonego w terenie. Można sobie to łatwo porównać, patrząc na ślad i trasę zapisaną z GPS-em. Trawersuję zbocza góry uważając, żeby nie zjechać na dół. Kijki się tutaj bardzo przydają. Jak przychodzą ostrzejsze zejścia, to w śniegu zrobione są schody. Schronisko na Hali Kondratowej Drugi raz w tym dniu mijam Schronisko na Hali Kondratowej i zmierzam ubitą drogą prosto do Kuźnic. Teraz spotykam o wiele więcej turystów niż o poranku. Dopiero na Kalatówkach ściągam raki. Czekan przytroczony do plecaka na szczęście się nie przydał. Wziąłem go dla bezpieczeństwa. Dochodzę pomału do Kuźnic. Mijam ludzi czekających w kolejce na Kasprowy Wierch. Tak jak rano nie korzystam z usług nawołujących busiarzy, tylko idę na nogach. Na parking docieram po godzinie 13 i kieruję się samochodem do domu, przy okazji polecając Ci inne ciekawe szlaki w Tatrach.
Na szczycie Śnieżki znajduje się barokowa Kaplica św. Wawrzyńca oraz słynne obserwatorium meteorologiczne. Trasa na Śnieżkę jest dość stroma, miejscami może być ślisko. Nie nadaje się na podjazd wózkiem. Jednak na spacer z dziećmi już tak. Trzeba jednak pamiętać o tym, że Śnieżka znana jest z gwałtownie zmieniających
Zimowe zdobywanie Kasprowego Wierchu zaczynamy od Brzezin (1007 m Trasa jaką opisuję jest ta sama w obie strony. Znajdziecie tu informacje na temat parkingu, czasu przejścia trasy oraz poziomu jej trudności. Opisałam także aspekty techniczne i bezpieczeństwo. Jeżeli interesuje cię zdobywanie szczytów w Tatrach w zimowych warunkach, a nie masz w tym doświadczenia to trasa z Brzezin na Kasprowy Wierch przez Murowaniec jest dobrym pomysłem na bezpieczny start. Brzeziny: parking – gdzie zostawić samochód? Brzeziny – Sucha Woda (1163 m – Psia Trawka (1188 m – Schronisko Murowaniec (1500 m – Kasprowy Wierch (1987 m Warunki zimowe na trasie – bezpieczeństwo Jak się przygotować do przejścia tej trasy? Brzeziny: parking – gdzie zostawić samochód? Warto tu przyjechać wcześnie rano, szczególnie gdy są dni wolne i na trasę może wybierać się dużo nie tylko wędrowców, ale także narciarzy. My podjechaliśmy na parking o rano i był już praktycznie cały zajęty. Samochód można zostawić na płatnym parkingu przy wejściu do TPN (Brzeziny lub kilometr wcześniej przed zakrętem – my tak musieliśmy zrobić bo płatny parking był już cały zajęty. W celu dojścia do wejścia do TPN poszliśmy skrótem (nie ma konieczności iść do wejścia drogą asfaltową). Skrót jest wydeptany, więc bez problemu go znajdziecie. Brzeziny – Sucha Woda (1163 m – Psia Trawka (1188 m – Schronisko PTTK Murowaniec (1500 m – Kasprowy Wierch (1987 m Z racji tego, że jest to zimowe przejście a ja dopiero się uczę Tatr zimą to decyzja padła na ten szlak, gdzie powrót robimy w to samo miejsce co oznacza, że wchodzimy i schodzimy tą samą trasą. Zaczynamy w Brzezinach, szlakiem czarnym o godzinie rano. Podczas przejścia mijamy Suchą Wodę i Psią Trawkę (na tym odcinku szlak czarny łączy się z czerwonym). Następnie do schroniska Murowaniec idziemy dalej czarnym szlakiem. Ten odcinek trasy nie jest za bardzo wymagający, jeżeli nie ma się kondycji to po prostu przejdzie się go nieco dłużej. Zgodnie ze znakami od Brzezin do schroniska Murowaniec czas przejścia powinien wynieść ok. 2 h. Tę część trasy przeszłam bez użycia raczków. Ten odcinek nie jest ani trudny technicznie, ani nikomu nie powinien sprawić problemu. Idziemy cały czas lekko pod górę. Nachylenie nie jest za duże. Choć pozornie trasa może się nawet wydawać nieco płaska to w łydkach poczujecie, że jednak cały czas idziecie w górę. Ta część szlaku wiedzie przez las, co jakiś czas zza drzew wyłaniają się piękne widoki na tatrzańskie szczyty. Droga do Murowańca Czarny szlak z Brzezin W schronisku Murowaniec robimy krótką przerwę. Następnie zmieniamy kolor szlaku na żółty, który zaprowadzi was prosto na Kasprowy Wierch. Według znaków czas przejścia powinien wam zająć 1 h 20 min, według mapy turystycznej czas przejścia tej części szlaku to 1 h 45 min. Mi ten odcinek zajął 2 h 20 min z tego względu, że szłam powoli i co jakiś czas zatrzymywałam się złapać oddech. Chwilę za Murowańcem założyłam raczki bo podejście było już bardziej strome. Ten odcinek ma większe nachylenie niż poprzedni, ale nadal nie jest trudny technicznie. Są tu dwa podejścia „bardziej strome” jednakże nie powinny nikomu sprawić technicznych problemów. W drodze na Kasprowy Wierch Widoki z żółtego szlaku Ostatnie podejście na szczyt do tabliczki jest strome i tu należy uważać. Ja weszłam i zeszłam w raczkach – wystarczyły. Warto pamiętać, że na samym szczycie temperatura będzie o wiele niższa i może mocno wiać. Oto link do mapy z proponowaną całą trasą i czasem przejścia, który latem powinien wynieść około 6 h 30 min, zaś zimą spokojnie ten czas może się wydłużyć. Dystans do przejścia to 18,5 km. Zejście z Kasprowego – idziemy tą samą trasą, którą przyszliśmy. Na pewno schodzi się szybciej niż wchodzi. Zejście na żadnym etapie nie powinno sprawić nikomu trudności. Raczki warto nadal mieć na nogach. Pomocne będą także na całej trasie w górę i w dół kije trekkingowe. Kasprowy Wierch Warunki zimowe na trasie – bezpieczeństwo Opisana trasa jest w pełni bezpieczna dla zimowego wejścia przy dobrych warunkach pogodowych. Teren w jakim się poruszamy nie jest zagrożony lawinowo. Jeżeli nie masz doświadczenia zimą w Tatrach i masz obawy czy dasz radę, to na tej trasie nie powinno być żadnych problemów. Nie ma tu stromych przepaści, przejść granią czy też poruszania się w miejscach niebezpiecznych. Koniecznym jednak jest posiadanie na trasie raczków lub raków dla własnego bezpieczeństwa, a także trzeba się odpowiednio ubrać – najlepiej warstwami, by móc się potem rozebrać lub ponownie ubrać w zależności od tempa marszu i pogody. Na trasie mamy do dyspozycji dwa schroniska (Murowaniec, Kasprowy Wierch) gdzie można zjeść ciepły posiłek. Oba schroniska były czynne (w dobie pandemii, dane z marca 2021). Korzystałam ze schroniska Murowaniec – można tu zabrać na wynos jedzenie i skorzystać z WC (bramki płatne kartą lub gotówką). Te informacje w czasie pandemii są istotne, stąd o tym piszę. Widok z Kasprowego Wierchu Jak się przygotować do przejścia tej trasy? W warunkach zimowych koniecznym jest posiadanie raczków lub raków. Warto mieć ze sobą kije trekkingowe i lekki plecak. Oprócz stosownego ubioru „na cebulkę” warto mieć jeszcze w plecaku koc ratunkowy, czyli folię NRC. Przypominam, że w razie konieczności użycia część srebrna do ciała ogrzewa, złota wychładza. Podczas zimowych wędrówek w Tatrach warto mieć w plecaku termos z ciepłą kawą lub herbatą i zapas wody. Podczas marszu nie zawsze będzie nam smakowała bułka na szybkim przystanku, gdyż w niskiej temperaturze nie mamy ochoty „piknikować”. Stąd warto mieć ze sobą jakieś szybkie przekąski – batony, musy (te do wciągania), serki z dziubkiem. Jeżeli nie masz kondycji to po prostu szybciej się zmęczysz, ale technicznie trasa nie jest trudna więc nikomu nie powinna sprawić większych trudności. Podczas marszu możesz spotkać ludzi na nartach biegowych czy skiturach – bądźcie ostrożni. Wejście na Kasprowy Wierch (1987 m zimą był dla mnie świetnym doświadczeniem, wszystkim serdecznie polecam przejście trasy z Brzezin aż na szczyt! Do zobaczenia na szlaku!
Najłatwiejszy i najkrótszy szlak na Lubomir prowadzi z Przełęczy Jaworzyce, Aby wejść na ten szczyt, to trzeba przeznaczyć na to około 1 godzinę i 20 minut, Pieczątka do Korony Gór Polski znajduje się w Schronisku na Kudłaczach albo w Obserwatorium, Trasa na górę z Przełęczy Jaworzyce nie jest trudna, dlatego spokojnie można
Witajcie heeeeej ! Tytuł trochę z przymrużeniem oka, ale przecież do Zakopanego nie przyjeżdża się zawsze od zawsze, tylko na szczęście jest całe mnóstwo osób, którzy ze stolicą Tatr mają swój pierwszy raz. A jeżeli tak, to prędzej czy później pokusi Was "zdobycie" Kasprowego Wierchu. Pytanie jakie pewnie się pojawi -> kolejka czy nogi ? Jeżeli nie jesteście wprawieni w bojach, kondycja pozostała na domowym fotelu i jesteście wysokogórskimi bardziej niż amatorami to nie zastanawiajcie się tylko wybierajcie kolejkę linową w Kuźnicach. Dolna stacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch w Kuźnicach. Marzenie każdego, czyli dojście do kasy. Aby nie było totalnie prosto pod dolną stację kolei linowej w Kuźnicach nie da się dojechać własnym samochodem (naszym zdaniem to akurat dobrze). Opcji jest kilka, które wydają się optymalne (raczej nie męczmy koni, szczególnie w upalne letnie dni). Pierwsza to busy z centrum Zakopanego (ot chociażby spod dworca) z napisem Kuźnice, które jeżdżą często i regularnie. To najlepsza opcja dla poruszających się po centrum Zakopanego pieszo, którzy nie chcą pieszo iść aż do Kuźnic. Opcja druga dla zmotoryzowanych - tak jak wspomnieliśmy autem nie podjedziemy więc trzeba je gdzieś zostawić. Polecamy wariant parkowania za 22,90 cały dzień wzdłuż ulicy Bronisława Czecha (to ta którą dojedziecie spod skoczni w kierunku Nosala). Jeżeli uda się zaparkować (kto pierwszy ten lepszy) to mamy do wyboru wsiąść do busa przy rondzie Jana Pawła II i zapłacić za podjazd 3 zł od osoby lub wsiąść do taksówki busa przed rondem i zapłacić 5 zł od osoby. Jest jeszcze trzeci sposób, czyli podejście do kolejki od ronda na piechotę. Sprawnie maszerując dojdziemy w 40 - 45 minut (niby to nieco ponad 2 kilometry, ale pod górkę). No i jesteśmy. Jeżeli dotarłeś pod dolną stację i nie widzisz kolejki do kasy, to prawdopodobnie jest godzina 22:00 lub deszczowy listopadowy dzień lub jest to ten jeden tydzień w roku w maju, gdy kolej linowa jest w konserwacji. Mniejsza lub większa kolejka jest zawsze. W szczytowych sezonach może się okazać, że w kolejce do kasy trzeba odstać kilka godzin. Kolejka do kolejki na Kasprowy Wierch może być naprawdę długa. Tutaj zaczynają się prawdziwe szachy. Strategii na pokonanie kolejki jest kilka. Z pewnością spotkacie tzw. koników, którzy za ok. dwukrotność ceny biletu zaproponują Wam kupienie biletu od nich bez stania w kolejce. Można ? Można... Jedną z opcji - tańszą - jest zakup biletu z rezerwacją godziny wejścia przez internet. To daje ten komfort, iż wchodzimy na peron bocznym wejściem z pominięciem kolejki do kasy, tyle że jesteśmy przywiązani do konkretnej godziny. Są jeszcze na terenie Zakopanego (np. na Krupówkach) automatyczne kasy biletowe, w których również można kupić bilety. No i największy hardcore, czyli kolejka do kasy w Kuźnicach. Dzisiaj (poza sezonem) staliśmy w kolejce od dolnych schodów do kasy ponad 2 godziny. Ma to swoje plusy ... można na spokojnie zjeść lody, poopalać się stojąc, poznać ciekawych ludzi z ekipy kolejkowiczów, posłuchać różnych rad życiowych czy też czarnego humoru związanego ze staniem w owej kolejce. Dlaczego zatem tyle się w niej stoi, mimo że uruchomione są dwa okienka kasowe a wagon zabiera 30 osób na górę co 10 minut ? Ano dlatego, że do jednego wagonika w sezonie letnim zabierają wspomniane 30 osób (dlaczego w sezonie zimowym mogą zabierać 60 osób ? nie wiem.) i rozkłada się to tak, że 10 osób wchodzi z kolejki klasycznej, a 20 osób jest uprzywilejowanych z powodu posiadania różnych rezerwacji, które nabyli wcześniej i chyba właśnie za to PLK wychodzi im na przeciw. Do tego kolonie, grupy zorganizowane i robi się długie kiblowanie pod słońcem. Masakra. I nie łagodzi tego miły głos Karpiela Bułecki, który przez głośniki słusznie opowiada nam o tym żeby nie śmiecić i nie schodzić z wyznaczonych szlaków. Ale przyjęliśmy to dzielnie na klatę i przyjechał upragniony wagonik. W wagoniku również towarzyszy nam głos wokalisty Future Folk opowiadając nam o tym co widzimy z okien wagonika, oraz wyjaśniając dlaczego w połowie drogi trzeba się przesiadać do innego wagonika. (wiedzieliście ?). Na samej górze w sklepie Kasprowego Wierchu można kupić płytę Future Folk z autografem. Taki bonus. Jedziemy zatem na szczyt... Widok z wagonika kolejki linowej na Kasprowy Wierch. W dole stacja Kuźnice. Tatrzański Park Narodowy z okienka kolejki na Kasprowy Wierch Widoki są oczywiście przepiękne (pod warunkiem, że jest odpowiednia pogoda). Podróż kolejką trwa 15 minut. Odpowiednio wcześniej warto zajrzeć na stronę by sprawdzić pogodę jaka nas czeka na Kasprowym (a może się znacznie różnić od tego co w centrum Zakopanego widzimy i czujemy). Żeby nie być Januszem ubierzmy wygodne buty (nie muszą być to profesjonalne buty trekkingowe) no chyba, że planujemy wjechać, coś zjeść, zrobić pstryk i powrót. Ale jeżeli już chcemy przejść chociażby 100 metrów czerwonym szlakiem na Świnicę aby choć trochę zmienić sobie perspektywę to przynajmniej adidaski jakieś warto mieć na stopach. Po kamieniach się idzie, ot co. Jeżeli kupiliśmy bilet w dwie strony, to na przebywanie na górze mamy 1 godzinę i 40 minut po czym musimy wracać (godzina powrotu figuruje na bilecie). To wystarczy aby spacerkiem faktycznie pójść sobie kawałek czerwonym szlakiem. Po co ? Ot chociażby dla takich widoków. Fragment czerwonego szlaku z Kasprowego na Świnicę Widok ze szlaku na Świnicę na górną stację kolejki linowej na Kasprowym Wierchu Takie widoki gwarantuje nam dobra pogoda na Kasprowym z pobliskiego czerwonego szlaku Czerwony szlak na Świnicę. Fragment do przejścia podczas pobytu na Kasprowym Jak widzicie jest w tym wszystkim sens :-) a walory estetyczne najwyższej klasy. Do zakochania od pierwszego wejrzenia. Od razu chce się iść dalej i dalej i dalej... a tu zbliża się czas wagonika powrotnego (chyba, że ktoś chce zejść pieszo - sporo osób wybiera ten wariant). Oczywiście punktem obowiązkowym jest wizyta w najwyżej położonej restauracji w Polsce. Jest ona zlokalizowana w budynku z peronem kolejki. Na poziomie -1 mamy toalety (bezpłatne !), na poziomie 0 kasę i salę jadalną, i jeszcze możemy wejść na +1 gdzie również mamy stoliki. Najwyżej położona restauracja w Polsce na Kasprowym Wierchu W restauracji pachnie dobrą kuchnią. Na ladzie wyłożone są apetycznie wyglądające ciasta (szarlotki, serniki, itp.) Jedzenie kupuje się na wagę. 100 gram kosztuje 6,50 zł (czerwiec 2019) więc ani mało, ani dużo. My wciągnęliśmy na spółkę talerz frytek i do tego klopsiki plus mały browarek. Zapłaciliśmy niecałe 40 zł. Chyba na Krupówkach taniej nie jest więc spoko, tym bardziej że smacznie. Nadszedł czas powrotu. Kolejka do kolejki nieduża. Na górnej stacji nie ma już podziału na priorytety. Wszyscy po kolei wchodzą na peron. Można jeszcze przed powrotem zahaczyć o sklep z pamiątkami, ubraniami, gadżetami z Kasprowego. Bardzo dobrej jakości rzeczy w przyzwoitych cenach. Przykładowo za naprawdę fajną bluzę trzeba zapłacić 169 zł. To dobra cena. Made in Poland of kors. Nie chińszczyzna. I koniec wycieczki Proszę Państwa ;-) Po zjechaniu na dół w zależności od wcześniej wybranej opcji dotarcia idziemy lub jedziemy do ronda Jana Pawła II i dalej... Według nas atrakcja na wielki plus. Każdy powinien koniecznie tam wjechać, nawet gdy nie ma smykałki do chodzenia po górach. Kasprowy może sprawić, że bardzo Wam się zachce. Naprawdę. Mamy nadzieję, że trochę pomogliśmy zaplanować fajny dzień. Lajkujcie, udostępniajcie :-) Pozdrawiamy serdecznie, Cepry w Zakopanem Follow my blog with Bloglovin
Relacja z zimowej wycieczki nad Czarny Staw Gąsienicowy i na Kasprowy Wierch Dojazd. Do Zakopanego dostaję się autobusem startującym z krakowskiego dworca o 4:40. Jest wtorek, więc na pokładzie było niemal pusto. Wczesna pora sprawiła również, że obyło się bez jakichkolwiek korków przy wyjeździe z miasta oraz na Zakopiance.
Tym razem coś praktycznie dla każdego. Dwa bardzo fajne, popularne i stosunkowo łatwe to odwiedzenia miejsca w Tatrach: Kasprowy Wierch oraz Czarny Staw Gąsienicowy. Jak wyglądają zimą i czego można spodziewać się w takich warunkach? Kasprowy Wierch był dla mnie początkiem zimowej przygody z Tatry. Dobrze pamiętam, jak około 4 lat temu, już po zdobyciu pierwszych doświadczeń na Gorcach, Beskidzie Śląskim i Żywieckim, miałem ochotę sprawdzić, jak to jest chodzić po Tatrach zimą. Czy to faktycznie takie ekstremum, jak straszą media i niektórzy znajomi, czy wręcz przeciwnie – to też jest dla „zwykłych” ludzi i przy odrobinie dobrego przygotowania można się fajnie i bezpiecznie bawić? To wtedy po raz pierwszy miałem na nogach raki, choć czekan nadal kojarzył mi się z taką nieco dziwną siekierą do rąbania w lodzie na prawie pionowych ścianach. Tamtego dnia szczyt zdobyliśmy bez problemu, a ja na dobre zakochałem się w wysokich, ośnieżonych szczytach. Od tego czasu, zimą w Tatrach byłem już pewnie kolejnych 30 razy. Wiele z tych wycieczek obejmowało wejście na Kasprowy albo podejście nad zamarzniętą taflę Czarnego Stawu Gąsienicowego. Zawsze chętnie tam wracam, a ponieważ parę dni temu, przy okazji wycieczki na Żółtą Turnię i Żółtą Przełęcz zrobiłem to ponownie, stwierdziłem, że może warto napisać jakiś osobny tekst poświęcony obu tym miejscom. Czarny Staw i Kasprowy Wierch zimą – co trzeba wiedzieć i jak się przygotować Kasprowy Wierch To zdecydowanie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cieszących się największą popularnością polskich szczytów. Mierząca 1987 metrów góra leży blisko granicy Tatr Wysokich i Zachodnich, oferując bardzo ciekawe widoki na oba pasma. Od 1936 roku na Kasprowym działa kolejka linowa, którą można dostać się na szczyt z pobliskich Kuźnic. Zimą, na zboczach góry funkcjonują też dwa wyciągi narciarskie z dobrze przygotowanymi stokami. Ta infrastruktura na pewno ma spory wpływ na popularność Kasprowego Wierchu. Wadą jest natomiast spora komercjalizacja miejsca. Przy dobrej pogodzie, w ciągu dnia wierzchołek spokojnie może odwiedzić ponad 1000 osób. Czarny Staw Gąsienicowy Leżący w Dolinie Gąsienicowej Czarny Staw jest jednym z największych tatrzańskich jezior w polskiej części gór. Znajduje się na wysokości 1624 metry, ma ponad pół kilometra długości oraz, w najniższym miejscu, 51 metrów głębokości. Staw wciśnięty jest pomiędzy strome ściany Kościelca oraz nieco łagodniejsze zbocza Żółtej Turni. Na południu świetnie widać też kawałek słynnej Orlej Perci, szczególnie okolice Koziego Wierchu oraz Granatów. Zimą tafla Czarnego Stawu Gąsienicowego na wiele miesięcy pokrywa się grubą warstwą lodu, co sprawia, że można bezpiecznie spacerować po jego powierzchni. I praktycznie każdy, kto przychodzi tam w zimie, chętnie z tej możliwości korzysta. Szlaki Na Kasprowy Wierch dostać można się na wiele sposobów. Pomijając wjazd kolejką, mamy do dyspozycji: zielony szlak z Kuźnic (około 3:15h marszu i niemal 1000 metrów pod górę)żółty szlak z Hali Gąsienicowej (około 1:40h i 500 metrów przewyższenia, choć jeśli nie śpimy w tamtejszym schronisku, to będzie trzeba też tam dojść, co w zależności od wybranej trasy zajmie kolejne 2 – 2,5 godziny i będzie wymagać podejścia dodatkowych 500 – 600 metrów)czerwony szlak od Przełęczy pod Kopą Kondracką (1:45h oraz około 340 metrów podejść. Zimą ten szlak jest dość trudny i niebezpieczny. Wymaga również dojścia na samą przełęcz, co z Kuźnic zajmuje około 3 godzin i wymaga podejścia około 850 metrów)czerwony szlak od południowego wschodu (to już opcja z dokładaniem sobie drogi, zimą raczej pozbawiona sensu, bo nawet jeśli chcieliśmy iść najpierw na dość trudną Świnicę, to pewnie zrobimy to właśnie przez Kasprowy, a nie od zagrożonej lawinami Świnickiej Przełęczy)żółty szlak przez Dolinę Cichą Liptowską (prowadzący od Słowacji, jednak w myśl obecnie obowiązujących przepisów, zimą nie można nim wchodzić na Kasprowy) Wariantów jest więc sporo, choć tak na dobrą sprawę, największy sens mają pierwsze dwa. Moim zdaniem, najlepszą opcją jest wejście od Hali Gąsienicowej i zejście bezpośrednio do Kuźnic (lub w odwrotnym kierunku). W ten sposób nie dokładamy sobie zbyt wiele czasu ani trudności, a unikamy powtarzania tej samy trasy dwukrotnie. Dla Czarnego Stawu wybór jest o wiele bardziej ograniczony. Do dyspozycji jest tylko jeden szlak, koloru niebieskiego, który prowadzi nad jezioro od Hali Gąsienicowej. Przejście nim zajmuje około 30-40 minut i wiąże się z podejściem około 150 metrów pod górę. Oczywiście, najpierw trzeba dostać się na samą halę i teraz przyjrzymy się jeszcze prowadzącym tu szlakom. Wybór jest nastepujący: żółty z Kuźnic przez Dolinę Jaworzynkę, na Przełęcz Między Kopami, a następnie niebieski na Halę Gąsienicową (około 2:15h, 560 metrów w górę)niebieski z Kuźnic przez Boczań i Przełęcz Między Kopami (bardzo podobny czas i ilość przewyższeń po drodze)czarny z Brzezin (niecałe 2 godziny, około 500 metrów pod górę) Jak widać, najłatwiejszą (choć nieznacznie) opcją jest szlak czarny. To również on uchodzi zimą za najbezpieczniejszy. Chodzić nim można nawet przy wysokich poziomach zagrożenia lawinowego. Sporą popularnością cieszy się również podejście niebieskim szlakiem przez Boczań. Ono także jest dość bezpieczne, a do tego zapewnia najciekawsze widoki podczas wędrówki. Zimą nie zaleca się natomiast chodzenia żółtym szlakiem przez Jaworzynkę. Z grzbietu, pod którym prowadzi szlak, często schodzą lawiny, więc jeśli obowiązuje cokolwiek wyższego niż 1 stopień zagrożenia, lepiej wybrać inną trasę. Dojazd do szlaków Pominę tu kwestię dostania się do Zakopanego. Są liczne autobusy, pociągi, a sporo ludzie jeździ też własnymi samochodami. Wszystko zależeć będzie od tego skąd kto rusza i na jak długo chce zostać w górach. Dla zmotoryzowanych, w okolicach szlaków znajdują się parkingi, z reguły płatne około 20 – 30 złotych za całą dobę. W przypadku Brzezin jest to bezpośrednio przy wejściu na szlak, natomiast dla Kuźnic – nieco dalej, około 15 minut marszu od dolnej stacji kolejki linowej. Osoby dojeżdżające komunikacją publiczną albo po prostu preferujące dojazd pod szlaki transportem zbiorowym (co jest na przykład o wiele tańsze) do dyspozycji mają gęstą sieć prywatnych połączeń. Najlepiej w tym przypadku zacząć z zakopiańskiego dworca. Busiki jeżdżą średnio co kilkanaście minut, od wczesnego poranka (około 7:00, czasem wcześniej, czasem później – bez sztywnych reguł) do jeszcze paru godzin po zachodzie słońca. Chcąc jechać do Brzezin należy wsiąść do pojazdu z tabliczką „Morskie Oko”, startującego ze stanowiska po prawej stronie przy wyjeździe z dworca. Cena za przejazd (stan na styczeń 2020) wynosi 5 zł. Za 3 zł dostaniemy się natomiast do Kuźnic. Tylko uwaga: te busy nie jeżdżą z terenu dworca, lecz przystanku położonego około 200 metrów na zachód od niego, za rondem. W razie problemów, każdy kierowca na pewno wskaże drogę do odpowiedniego miejsca. Warunki i bezpieczeństwo Tutaj bardzo dużo zależy od konkretnego dnia. W Tatrach zimą zmienność warunków jest bardzo duża i niemal codziennie są one nieco inne. Jednego dnia możemy mieć piękną pogodę i wygodne, świetnie przetarte szlaki, a kilka dni później w tym samym miejscu potrafi zalegać pół metra świeżego śniegu, przez który praktycznie nie będzie dało się przebrnąć. Podejmując decyzję o wyjściu na szlak, dobrze jest najpierw sprawdzić prognozę pogody oraz komunikaty podawane przez TOPR. Znajdują się w nich informacje o aktualnym stopniu zagrożenia lawinowego, stanie pokrywy śnieżnej oraz innych czynnikach mogących wpływać na bezpieczeństwo turystów. Z kolei dobra (typowo górska) prognoza pogody pozwoli sprawdzić, jakiej temperatury można spodziewać się u góry, jak mocno będzie wiało (a potrafi i 10 razy mocniej niż na dole) oraz czy chmury danego dnia przesłonią widoki na inne szczyty, czy będzie można podziwiać piękne, zimowe panoramy. Jednym z największych zimowych zagrożeń w Tatrach są lawiny. To potężny żywioł, który niemal co roku pochłania tu kilka ludzkich żyć. Bądźmy jednak szczerzy – jak ktoś dopiero zaczyna swoją zimową przygodę z górami, to o lawinach zbyt wiele nie wie. Najlepszą opcją jest więc dokładnie czytać komunikaty TOPR-u i starać się dostosować do nich swoje plany. Ja osobiście nie polecałbym wybierać się na opisywaną tu wycieczkę przy czymś wyższym niż 2 stopień zagrożenia. Choć tak na prawdę, to pełnej gwarancji bezpieczeństwa nigdy nie będzie. Jest śnieg – może zejść lawina! Śmiertelne wypadki zdarzały się już nawet przy pierwszym, najniższym stopniu zagrożenia. Osobiście, zimą unikam również niskich chmur. Chodzenie w gęstej mgle po zasypanym szlaku sprawia, że nietrudno jest pomylić drogę. Kiedyś taka sytuacja przytrafiła mi się przy schodzeniu z Zawratu – przyszły chmury, widoczność spadła po paru metrów, a ja nie byłem w stanie odróżnić nawet śniegu od nieba. Wszystko dookoła było kompletnie białe. Kolejnym ważnym aspektem bezpieczeństwa jest pilnowanie czasu. Zimowe dni są krótkie, a warunki na szlakach bywają cięższe niż latem. Dobrze jest więc zacząć wędrówkę możliwie wcześnie (nawet przed świtem) i co jakiś czas weryfikować swoje postępy na trasie względem założonego planu. Sprzęt i wyposażenie Zacznijmy od tego, co nakazuje zdrowy rozsądek. Zimą w górach jest dość… zimo, więc należy ubrać się odpowiednio do panujących warunków. Przy czym, jak już można domyślić się z rzeczy opisanych powyżej, informacji o tych warunkach raczej nie należy czerpać z wyszukania w Google frazy „pogoda Zakopane” – na szczytach zawsze będzie o wiele chłodniej i bardziej wietrznie. Bez zagłębiania się w detale i wysyłania kogokolwiek na zakupy do specjalistycznych sklepów, napiszę do prostu, że dobrze jest mieć ubranie, które pozwoli nam komfortowo poruszać się (oraz robić przerwy!) przy temperaturach rzędu -15 lub -20 stopni. Dobrze również, jeśli to ubranie nie przemoknie od razu po kontakcie z mokrym śniegiem. Z typowo zimowego sprzętu, konieczne będą stuptuty, czyli ochraniacze na buty i dolne części nogawek, a także raki bądź raczki. Żadne nakładki antypoślizgowe – one wiele nie dają i później tylko leżą gdzieś porozwalane na szlakach. Owszem, są takie dni, że pokrywa śnieżna pozwala wchodzić nawet na dwutysięczniki w „nieuzbrojonych” butach, ale to są wyjątki. Przeważnie jest mniej lub bardziej ślisko, więc raki bądź raczki muszą być. Jeśli ktoś nie chce kupować swoich, to może wypożyczyć w cenie około 15 – 20 zł / doba. W Zakopanem czy nawet samych Kuźnicach jest wiele miejsc, które użyczają sprzętu zimowego. Kwestia czakana oraz kasku. Owszem, potrafiłbym znaleźć uzasadnienie, by mieć je ze sobą. Zimowe podejście zielonym szlakiem z Kuźnic ma jeden taki mniej fajny fragment, gdzie przy złych warunkach i braku uwagi można by zlecieć w dół. Wtedy czekan byłby przydatny. Kask też nigdy nie zaszkodzi. Ale bądźmy szczerzy – większość idących na Kasprowy czy nad Czarny Staw ludzi tego sprzętu nie ma (no chyba, że z tych miejsc idą jeszcze dalej, ale to już inna sytuacja). Więc pewnie spokojnie damy sobie radę bez. Ważna jest natomiast latarka. Porządna, sprawdzona czołówka z pełną baterią. Nigdy nie wiadomo, co się stanie, a bez światła po zmroku będzie nam ciężko. Sam zabieram swoją absolutnie zawsze, gdy wybieram się poza miasto. Nawet na proste, beskidzkie szlaki, które wiem, że przejdę w maksymalnie 3-4 godziny. Przydatne będą również okulary przeciwsłoneczne oraz krem z filtrem UV. Może i w górach jest zimno, ale w pełnym białego śniegu terenie słońce potrafi niezłe przypiec. No i oczywiście odpowiednie ilości jedzenia i picia, ale myślę, że o tym wiedzą już nawet bardzo początkujący turyści. Relacja z zimowej wycieczki nad Czarny Staw Gąsienicowy i na Kasprowy Wierch Dojazd Do Zakopanego dostaję się autobusem startującym z krakowskiego dworca o 4:40. Jest wtorek, więc na pokładzie było niemal pusto. Wczesna pora sprawiła również, że obyło się bez jakichkolwiek korków przy wyjeździe z miasta oraz na Zakopiance. Pod Tatrami byłem więc już niecałe dwie godziny później. Po opuszczeniu pojazdu udałem się na pobliski przystanek, z którego startują prywatne busiki do Kuźnic. Myślałem, że na pierwszy kurs przyjdzie mi trochę poczekać, jednak pojazd już stał, a środku siedziało parę osób. Wsiadam, chwilę czekam i później ruszamy w kilkukilometrową podróż pod dolną stację kolejki na Kasprowy Wierch. Przez Boczań na Halę Gąsienicową W Kuźnicach jestem niemal równo o 7-mej. Zimą o tej porze nie działa jeszcze punkt poboru opłat za wstęp do parku, więc po prostu mijam kasę i wchodzę na szlak. Na Halę Gąsienicową postanawiam iść niebieskim szlakiem przez Boczań. To bezpieczniejsza trasa, choć tak na prawdę, nie ma dziś większego znaczenia. Jest lawinowa „jedynka” i dobra pogoda, więc na szlaku przez Jaworzynkę też będzie dziś sporo ludzi. Początkowo niebieski szlak prowadzi razem z oznaczoną na zielono trasą na Nosal – dość niski i łatwy szczyt z fajnym widokiem na Giewont, Kuźnice i Zakopane. Dla mnie Nosal był pierwszym wierzchołkiem jaki w ogóle zdobyłem na terenie Tatr. Kawałek po przejściu nad płynącym przez Kuźnice potokiem Bystra, szlak wchodzi do lasu i zaczyna piąć się do góry. Nic szczególnie stromego, ale jak człowiek jest jeszcze nie rozgrzany, to zadyszka może pojawić się dość szybko. Po około 10 minutach docieram do rozdroża. Zielony szlak idzie prosto, niebieski odbija na południe, ku Hali Gąsienicowej. Skręcam i kontynuuję podejście. Niewiele się zmienia – nadal idę pod górkę, a las dookoła przesłania wszelkie widoki. W końcu dochodzę do ostrego zakrętu. Las jest tu nieco rzadszy, więc jeśli kogoś zmęczyło podejście, może się na chwilę zatrzymać i pooglądać choćby pobliski Giewont, który z tej perspektywy przypomina wąską, bardzo stromą piramidę. Za zakrętem ścieżka przez chwilę jest łagodniejsza, choć po kilku minutach ponownie zaczyna się wznosić. Od tego momentu las robi się coraz rzadszy, a po kolejnych kilkunastu minutach na dobre wychodzę spośród drzew. Czeka mnie teraz dość atrakcyjne widokowo przejście przez grzbiet Skupniów Upłaz. Zalesiona część szlaku przez Boczań. Rzut okiem za siebie chwilę po wyjściu z lasu. Na horyzoncie Babia Góra w promieniach porannego słońca. Szlak delikatnie wspina się w stronę Przełęczy Między Kopami. Przede mną jeszcze jakieś pół kilometra ścieżki z widokiem na Wielką Królową Kopę, a następnie delikatny skręt w prawo i podejście w poprzek zbocza Kopy na szeroką przełęcz pomiędzy nią a sąsiednią Małą Królową Kopą. Przejście przez Skupniów Upłaz z widokiem na Wielką Królową Kopę. Ostatni odcinek przed wejściem na Przełęcz Między Kopami. Na przełęczy szlaki niebieski i żółty łączą się. Zostaje tylko kolor niebieski, prowadzący na Halę Gąsienicową oraz pod popularne schronisko PTTK Murowaniec. Przełęcz Między Kopami. W tle Giewont (na środku) oraz fragment Czerwonych Wierchów (po lewej). Dalszy odcinek nie wymaga ode mnie zbyt wiele wysiłku. Najpierw zaliczam chwilę bardzo łagodnego podejścia na Królową Rówień (te wszystkie nazwy pochodzą od dawnego właściciela tych terenów, który nosił nazwisko Król), a później przez płaski, otwarty teren Równi schodzę w kierunku Hali Gąsienicowej. To tu po raz pierwszy mam okazję zachwycać się widokiem ośnieżonych wierzchołków Tatr Wysokich. Królowa Rówień – widok na Tatry Wysokie. Pod koniec Równi szlak robi się trochę bardziej stromy i przez krótki, leśny odcinek sprowadza mnie na Halę Gąsienicową. Gdy ponownie wychodzę spomiędzy drzew, moim oczom ukazuje się szeroka panorama szczytów wznoszących się jakieś 2-3 kilometry na południe stąd. Zdaniem wielu, jest to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie można oglądać w polskich Tatrach. Sam nie do końca się zgadzam – wolę jednak patrzeć na świat ze szczytów, choć nie sposób odmówić temu krajobrazowi uroku. Widoki z Hali Gąsienicowej (część po lewej stronie). Widoki z Hali Gąsienicowej (część po prawej stronie). Po wejściu na halę, niebieski szlak rozdziela się na dwie wersje. Jedna prowadzi jeszcze kawałek w dół, pod Murowaniec, druga robi skrót omijający to popularne schronisko. Sam wybieram pierwszą wersję, choć później i tak nawet nie zatrzymuję się pod budynkiem, lecz od razu ruszam dalej. Schronisko PTTK Murowaniec (czynne cały rok, również zimą). Zimą nad Czarny Staw Gąsienicowy – niebieski szlak Jakieś 100 metrów na zachód od schroniska znajduje się skrzyżowanie szlaków niebieskiego i żółtego. Pierwszym dotrę nad Czarny Staw Gąsienicowy (albo z powrotem do Kuźnic), drugim – w zależności od kierunku – na Kasprowy Wierch lub przełęcz Krzyżne. Skrzyżowanie szlaków do Czarnego Stawu i na Kasprowy Wierch. Najpierw chcę ruszyć w stronę stawu, a Kasprowy odwiedzić w drugiej części dnia. Skręcam więc na południe i już po chwili ponownie wchodzę do lasu. Po drodze mijam tabliczkę z ostrzeżeniem przed lawinami. Cóż, przejście w stronę stawu jest nimi zagrożone, dlatego trasa, która prowadzi w stronę Czarnego Stawu zimą ma czasem inny przebieg niż latem. Szlak do Czarnego Stawu – ostrzeżenie przed lawinami. Zadrzewiony odcinek nie jest długi. Mija parę minut i ponownie wędruję przez otwartą przestrzeń, mając przed sobą rozległe tereny Doliny Czarnej Gąsienicowej. Normalnie, szlak prowadzi dość wysoko ponad dnem doliny, po zboczu Małego Kościelca. I to właśnie ten odcinek jest narażony na osuwanie się śniegu. Zimą często chodzi się więc niżej, w pobliżu Czarnego Potoku Gąsienicowego. Dziś nie ma jednak takiej potrzeby i wszyscy wędrują po letniej wersji trasy. Niebieski szlak w stronę Czarnego Stawu. Dziś zagrożenie lawinowe jest niewielkie, więc wszyscy chodzą jego standardową, letnią wersją. Odcinek wzdłuż zboczy Małego Kościelca jest niemal płaski i nie sprawia żadnych problemów. Trzeba tylko uważnie stawiać kroki, bo wydeptana ścieżka jest wąska, a zbocze po lewej nieco strome. Lepiej nie stracić równowagi i nie upaść w tamtą stronę. Gdy do stawu zostaje około 200 metrów, czeka mnie jeszcze kawałek umiarkowanie stromego podejścia. Zwalniam i powoli zdobywam wysokość, aż w końcu teren ponownie robi się płaski. Idę jeszcze przez moment po w miarę równym terenie i po chwili stroję już nad zamarzniętą taflą jeziora. Niewielkie podejście kawałek przed dojściem nad brzeg Czarnego Stawu. Czarny Staw Gąsienicowy nawet zimą cieszy się sporą popularnością i nie jest rzadkością trafić tu na dziesiątki innych turystów. Dziś mam jednak nieco szczęścia, choć nie przeczę, że sam mu trochę pomogłem. Wyruszyłem wcześnie, a tempo mojego marszu jest dość szybkie, więc w nagrodę mam całą okolicę dla siebie. Tylko gdzieś w oddali widzę skiturowca samotnie podchodzącego na Zawrat, ale poza tym – tylko ja i góry dookoła. Schodzę na skutą ponad półmetrowym lodem taflę i przez chwilę napawam się widokami. Tu są jeszcze ładniejsze niż wcześniejsze, oglądane z Hali Gąsienicowej. Szczyty są bliżej, wyglądają na większe i potężniejsze. Niektóre, na przykład opadający tu niemal pionowymi ścianami Kościelec, potrafią zrobić naprawdę spore wrażenie. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki po lewej stronie. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki na wprost. Zimą nad Czarnym Stawem Gąsienicowym – widoki po prawej stronie. W tym miejscu wspomnę, że podejście nad Czarny Staw było dziś dla mnie tylko wstępem do bardziej ambitnej wycieczki. Chciałem zdobyć leżące poza szlakiem Żółtą Przełęcz i Żółtą Turnię (są zaznaczone na powyższych zdjęciach), jednak to już cele dla bardziej zaawansowanych i lepiej wyposażonych turystów, więc ich opis w niniejszym tekście pominę. Jak ktoś jest zainteresowany, to niech klika w powyższy link i zapozna z osobnym artykułem, gdzie dość dokładnie opisuję prowadzące tam drogi i występujące na nich trudności. Powrót na Halę Gąsienicową W drogę powrotną ruszam po tej samej trasie, którą przybyłem nad staw. Jeśli nie mamy ochoty przechodzić przez wysokie, wyrastające w okolicy szczyty lub przełęcze, to innej opcji po prostu nie ma. Schodzę z tafli, wychodzę kilka metrów nad brzeg, a potem ruszam w dół Doliny Czarnej Gąsienicowej. Najpierw umiarkowanie nachylonym zboczem, a później już dość beztrosko, długim trawersem po wschodnim stoku Małego Kościelca. Teraz nie jestem tu już sam, więc od czasu do czasu muszę wyminąć się z kimś zmierzającym w przeciwnym kierunku lub wyprzedzać osoby idące wolniej. Po koniec tego odcinka wchodzę jeszcze na moment do lasu. Po paru minutach ponownie staję na skraju Hali Gąsienicowej, przy opisywanym wcześniej rozdrożu. Tu żegnam się z niebieskim szlakiem i przeskakuję na żółty. Kasprowy Wierch – wejście zimą od Hali Gąsienicowej Szczyt Kasprowego Wierchu widać stąd już całkiem dobrze. Wydaje się blisko, jednak droga tam wcale nie będzie taka szybka. Minięty przed chwilą drogowskaz podaje czas 1:20h. Szeroką, uczęszczaną zarówno przez pieszych, jak i narciarzy ścieżką ruszam na zachód, przez rozległy, porośnięty kosodrzewiną teren Doliny Gąsienicowej. Jest koło południa, a górujące na bezchmurnym niebie słońce przygrzewa tam mocno, że chętnie pozbyłbym się mojej grubej, zimowej kurtki. Żółtym szlakiem przez Dolinę Gąsienicową. W tle widać szczyt Beskid – jednej z najłatwiejszych dwutysięczników do zdobycia na terenie Tatr. Po chwili marszu żółtym szlakiem, ścieżka łączy się z kolorem czarnym i teraz, przez jakiś czas, będą mnie wspólnie prowadzić przez dolinę. Teren na tym odcinku jest w miarę płaski i niezbyt wymagający. Mam więc okazję sporo gapić się na wyrastające po lewej stronie ścieżki szczyty. Wysokie, pełne wdzięku szczyty po lewej stronie szlaku. Stąd największe wrażenie robi chyba piramida Kościelca widoczna w prawej części zdjęcia. Po kilkuset metrach, w okolicy dolnej stacji wyciągu narciarskiego, szlaki ponownie się rozdzielają. Czarny prowadzi ku zimą dość trudnej i zagrożonej lawinami Świnickiej Przełęczy, natomiast żółty skręca w prawo i zaczyna wspinać się po łagodnym zboczu Kasprowego. Początek podejścia wschodnim zboczem Kasprowego Wierchu. Ze względu na działający tu zimą stok narciarski, żółty szlak ma nieco inny przebieg niż latem. Wiedzie cały czas po południowej stronie wyciągu i odgrodzonej taśmą trasy zjazdowej. Przeważnie dość blisko niej, co mi osobiście trochę psuje klimat górskiej wędrówki. Zimą szlak na Kasprowy od Hali Gąsienicowej często prowadzi tuż przy trasie narciarskiej. Podejście od tej strony nie jest zbyt urozmaicone. Przez większość czasu nachylenie jest umiarkowane i pozwala na mozolne podchodzenie raczej bez konieczności robienia przerw. Widoki również są podobne: stok, wyciąg i powoli zbliżający się wierzchołek z dwoma dużymi budynkami (stacja kolejki linowej oraz obserwatorium meteorologiczne). Nietrudne, choć niezbyt urozmaicone podejście na Kasprowy Wierch. Stopniowo zaczyna wyrastać przede mną dość strome zbocze. Szczyt jest już niedaleko, choć widzę, że końcówka będzie nieco bardziej wymagająca. Chociaż, może jednak nie? W pewnym momencie zauważam, że ślady dzielą się na dwie części. Jedne prowadzą prosto do góry, przez tak zwany Kasprowy Kocioł, drugie obijają nieco w lewo, na dłuższe, choć łagodniejsze podejście. Nie zastanawiając się długo, wybieram pierwszą wersję. Jest bardziej stroma, ale w rakach nie powinna sprawić mi żadnego problemu. Innym rekomenduję jednak ten skręt w lewo. W sumie, to on jest tą „poprawną” i przy okazji bezpieczniejszą wersją szlaku. Ja poszedłem po prostu przez jakiś nieoficjalny skrót. Końcówka podejścia w wersji przez Kasprowy Kocioł. Im bliżej szczytu jestem, tym robi się stromiej. Marsz na wprost przeradza się w podchodzenie zakosami. Po paru minutach pojawia się również chłodny wiatr. Jeszcze niedawno chciałem zrzucać kurtkę, teraz zasuwam co się da i zakładam rękawiczki. W końcu docieram na grań, pod skrzyżowanie szlaków w pobliżu szczytu. To również tu znajduje się początek opadającej do Doliny Gąsienicowej trasy zjazdowej, na którą co chwilę wchodzą nowo przybyli narciarze. Dowozi ich wyciąg z doliny, a także kolejka linowa z Kuźnic. Gdy śniegu jest więcej, na Kasprowym działa też drugi stok na północno-zachodnim zboczu góry. Jednak póki co, ta zima nie należy do zbyt śnieżnych, więc wszyscy muszą się jakoś pomieścić w jednym miejscu. Pod szczytem Kasprowego Wierchu. Stąd dobrze widać kolejkę ludzi ciągnących na stok spod wyciągów. Ruszam dalej w kierunku wierzchołka. Najpierw zahaczam o okolice górnej stacji kolejki, a później wspinam się jakimś kolejnym, dziwnym skrótem pod obserwatorium. Tam odnajduję szczytową tabliczkę, a także charakterystyczną, kilkumetrową wieżę z dzwonem, który dawniej wykorzystywano do nadawania sygnałów przy złych warunkach pogodowych. Ze szczytu Kasprowego mam dziś świetny widok na dziesiątki szczytów dookoła. Panorama jest bardzo zróżnicowana. Są tu góry zarówno polskie, jak i słowackie. Po lewej stronie dominują skaliste wierzchołki Tatr Wysokich, natomiast po prawej przeważają łagodnie zaokrąglone szczyty Tatr Zachodnich. Z kolei, gdy spojrzę na północ, widzę nieco osamotniony Giewont oraz równie wyobcowaną Babią Górę w oddali. Kasprowy Wierch – widoki z okolic górnej stacji kolejki linowej. Obserwatorium meteorologiczne na Kasprowym. Szczyt Kasprowego Wierchu. Tabliczka szczytowa oraz początek zielonego szlaku w kierunku Kuźnic. W tle dobrze widoczne Giewont i Babia Góra. Kasprowy Wierch – panorama Tatr Wysokich. Kasprowy Wierch – panorama Tatr Zachodnich. Zejście z Kasprowego do Kuźnic Po zrobieniu tu dłuższej przerwy i nacieszeniu widokami, postanawiam schodzić. Początek zielonego szlaku odnajduję bez problemu. Tabliczka stoi w pobliżu budynku obserwatorium, a poza tym, dobrze widzę podchodzących na szczyt ludzi. Ruszam więc po prostu tą samą ścieżką w poprzednim kierunku. Początek zejścia z Kasprowego Wierchu do Kuźnic. W oddali całkiem nieźle widoczne szczyty Beskidu Żywieckiego: Babia Góra oraz Pilsko. Niemal od razu zaskakuje mnie ilość śniegu, jaka znajduje się po tej stronie góry. W niektórych miejscach wywiało go do samej skały. Jakże inaczej było tu jeszcze parę tygodni temu, kiedy z powodu ponad metrowych zasp śniegu musieliśmy zawrócić przed szczytem. Jeden z niewielu odcinków blisko przepaści, jakie znajdują się na tym szlaku. W pewnym momencie mam dość rysowania rakami o kamienie i postanawiam je ściągnąć. Co prawda teraz przyczepność nie jest już tak dobra, ale przy ostrożnym schodzeniu, buty spokojnie dają radę. Górny odcinek szlaku wiedzie w pobliżu nieczynnego teraz wyciągu w Dolinie Goryczkowej, przeważnie po kamienistym zboczu. Tu jest nieco stromo, choć bardziej odczuwa się to wchodząc pod górę niż wracając. Później ścieżka trochę łagodnieje i zaczyna się długa seria nieregularnych zakosów, które sprowadzają mnie w okolice Suchej Czuby – mało wybitnego, choć dość charakterystycznego szczytu (a właściwie wygląda to jak kilka sąsiednich wierzchołków) na jednej z grani Kasprowego. Schodząc niemal cały czas mam dobry podgląd na Giewont. Fragment szlaku z widokiem na Suchą Czubę. Powoli zaczyna pojawiać się coraz więcej kosodrzewiny. Zimą w okolicach Suchej Czuby można trafić się kilka niezbyt fajnych, stromych odcinków. W zależności od warunków danego dnia, przejście tam może być albo banalnym spacerkiem, podczas którego nawet nie zauważa się trudności (tak, jak na przykład dzisiaj), albo trudniejszą przeprawą, wymagającą sporej ostrożności (taką sytuację miałem z kolei wybierając się poprzedniej zimy na Czerwone Wierchy). Później jednak wszystkie trudności się kończą. Stopniowo pojawia się coraz więcej roślinności, a nachylenie szlaku coraz bardziej łagodnieje. W końcu trafiam poniżej linii lasu i pokonuję ostatni odcinek dzielący mnie od Myślenickich Turni, gdzie znajduje się stacja przesiadkowa kolejki na Kasprowy Wierch. To mniej więcej połowa drogi. Zejście do Myślenickich Turni. W lewej części zdjęcia można dostrzec wagonik kolejki linowej. Stacja przesiadkowa mniej więcej w połowie drogi na Kasprowy. Dalszy odcinek przez dłuższy czas wiedzie szeroką, leśną drogą. Nie ma tu wielu urozmaiceń, które warto by opisywać. Jest płasko, łatwo, a drzewa przesłaniają większość widoków. Leśny odcinek szlaku poniżej Myślenickich Turni. Po kilkunastu minutach w lesie wychodzę na chwilę na dość długą polankę, z której mam podgląd na kilka wzniesień w reglowej części Tatr. Nie trwa to jednak długo – kilkaset metrów i znów jestem między gęstymi drzewami. Podczas zejścia odwiedzam jedną wylesioną polanę z widokiem na kilka reglowych pagórków. Mija kolejnych parę minut i trafiam na brzeg potoku Bystra, przy którym będę szedł już do samego końca tej wycieczki. Od pewnego czasu, równolegle do zielonego szlaku biegnie też jedna z otwartych na sezon zimowy nartostrad. Marsz nad brzegiem potoku Bystra. W pobliżu Kuźnic las się przerzedza, a na horyzoncie wyrasta Nosal. Stąd mam już niedaleko. Kilkaset metrów dalej szlak, którym idę łączy się z niebieską trasą prowadzącą od Kalatówek i Hali Kondratowej. Tu dookoła siebie mam już całkiem konkretny tłum. Nie wszyscy zachowują się rozsądnie. Tuż przed wejściem do Kuźnic byłem świadkiem sytuacji, jak jakieś zjeżdżające na sankach dziecko nie wyhamowało na oblodzonej drodze przed zakrętem, wyskoczyło na jednej z zasp i rozbiło się kilka metrów dalej. Widok na Nosal tuż przed wejściem do Kuźnic. Maszeruję w tym tłumku jeszcze krótką chwilę, a później trafiam między budynki na terenie Kuźnic. Wycieczka zakończona, zostało tylko jakoś wrócić do domu. Powrót Mimo, że rozszerzyłem tę wycieczkę jeszcze o parę nieopisanych tu, poza-szlakowych celów, w Kuźnicach udało mi się być dość wcześnie. Gdy kończyłem wędrówkę zegarek wskazywał kilka minut po 14-stej, więc o busik do Zakopanego nie było trudno. Parę już stało, wiec po prostu wsiadłem i praktycznie bez zbędnej zwłoki zostałem odwieziony w stronę dworca. Powrót do Krakowa też obył się bez komplikacji. Chwila czekania na autobus, zakup biletu, zajęcie miejsca i można jechać. Przez korki na Zakopiance i przy wjeździe do miasta trochę do zajęło (około 2,5 godziny), ale ponieważ w pojeździe było całkiem wygodnie, to nie widziałem powodów do narzekania. Kasprowy i Czarny Staw zimą – podsumowanie Zarówno warunki śniegowe, jak i pogodę miałem dziś bardzo dobre. Bez problemu udało się więc zrealizować wszystko, czego oczekiwałem od tej wycieczki. A jeśli chodzi o jej część dotyczącą zimowych odwiedzin Czarnego Stawu Gąsienicowego i Kasprowego Wierchu, to szczerze mogę ją polecić wszystkich tym, który dopiero zastanawiają się nad chodzeniem po Tatrach o tej porze roku, albo mają już nieco doświadczenia, lecz jeszcze w tych miejscach nie byli. Obie lokalizacje są bardzo ładne, łatwo dostępne i przy dobrych warunkach, stosunkowo bezpieczne. Jeśli pogoda sprzyja, a my mamy ze sobą odpowiedni sprzęt, to ciężko będzie się wpakować w jakiś większe tarapaty. Również wszystkie szlaki prowadzące do tych miejsc powinny być dość szybko przetarte nawet po dużych opadach. Jak już wspominałem we wstępnie, dla mnie Kasprowy Wierch był początkiem zimowego wędrowania po Tatrach. Czarny Staw też nie musiał długo czekać na odwiedziny. Od tamtej pory bardzo polubiłem tatrzańską zimę i w oba te miejsca zaglądam regularnie. Nic również nie wskazuje na to, by w przyszłości miało się to zmienić. Ich okolica oferuje naprawdę wiele miejsc, które można podziwiać w dołu, albo wręcz przeciwnie – czynić z nich cele dla swoich coraz ambitniejszych wycieczek. Mapa trasy opisanej w tym tekście:
Hj6QA. 6aawfrg1ci.pages.dev/2866aawfrg1ci.pages.dev/606aawfrg1ci.pages.dev/386aawfrg1ci.pages.dev/3446aawfrg1ci.pages.dev/1736aawfrg1ci.pages.dev/1926aawfrg1ci.pages.dev/3066aawfrg1ci.pages.dev/2816aawfrg1ci.pages.dev/369
wejscie na kasprowy z dzieckiem